Tegoroczna impreza nad Czarną Hańczą miała być szczególna i taka była. W sumie oczekiwaliśmy na nią aż 3 lata! Co prawda maleńka grupa „ekstremistów” pojawiła się pod namiotami we Frąckach także w ubiegłym roku, ale powiedzmy, że był to „Pstrą Hańczy” numer 39,75 ;-).
Tym razem nic nie mogło popsuć nam szyków! Ani covid, ani wojna rozpętana na Ukrainie przez moskiewskiego obłąkańca, ani zmiana dzierżawcy stanicy stanowiącej od niepamiętnych lat naszą bazę, ani… nic innego!
Pierwsi Mohikanie (bo skoro są ostatni, to mogą być i pierwsi) pojawili się we Frąckach już w czwartek 21 kwietnia wieczorem. Tak więc mocna duchem, choć może nikczemna liczbowo reprezentacja Pomorza w osobach Edzia Jankowskiego i Tomka Zdanowicza młuciła odmęty rzeki już od bladego świtu w piątek. Stopniowo dołączali do Nich inni wyznawcy Czarnej Hańczy. Niektórzy z Nich wiele lat niewidziani… Jednak XL „Pstrąg Hańczy” to nie jakieś tam pitu-pitu i we Frąckach stawić się było trzeba!
Rozpoczęliśmy od naprawdę wzruszającej uroczystości pożegnania Naszego Przyjaciela Pawła Buczko, zmarłego w ubiegłym roku. Jego Teść, Maniuś powierzył wodom rzeki kamień z tabliczką wspominającą Pawła… Chyba nie jednemu z nas łza spłynęła po policzku. Po chwili na tarasie stanicy zapłonęły 4-ry gliniane znicze ku pamięci Wszystkich, którzy do Frącek, przynajmniej ciałem, już nie zawitają: Krzysia „Szerszenia” Szerszenowicza, Piotrka „Zajączka” Zajączkowskiego, Andrzeja „Dyzia” Demianowicza i Pawła właśnie…
Od przedstawienia Ich postaci zaczęła się też prezentacja, którą wieczerzę umilał nam Jędruś nasz kochany, „Kajtkiem” zwany. Było i nostalgicznie i wesoło i smacznie i tanecznie i „mokro” 😉 też było. Jednak nie na tyle, aby skoro świt Uczestnicy zawodów nie wyruszyli na łowisko. Do godziny 13-tej złowiono kilka ryb, ale dość miernych rozmiarów. Żadna z nich nie była godna, by dać najwyższy stopień na pudle tak doniosłej imprezy!
Po obiadku nastąpiła kolejny moment na który czekaliśmy 3 długie lata. Nasz Mistrz nad Mistrze, zarówno sztuki muszkarskiej jak i rzeźbiarskiej, Piotr „Zielony” Zieleniak z Lublina odsłonił na brzegu Czarnej Hańczy instalację przedstawiającą „Czarnego Pstrąga”. Zamontowana została na cokole, prace, nad którym opiewali już na tych łamach liczni poeci, najczęściej o wątpliwej reputacji…;-). Ochom i achom końca nie było. Nie ma co tu długo pisać. Kto nie był tego dnia we Frąckach niech ładuje „cztery litery” do samochodu i jedzie obejrzeć to cudo! Mam nadzieję, że już na zawsze pomnik ten wpisze się w obraz najpiękniejszej skarpy świata…
Skoro było coś dla ducha, to trzeba było też zabezpieczyć program dla ciała. Tradycyjny mecz piłki kopanej upłynął w atmosferze wzajemnego (braku) szacunku i poszanowania kości przeciwników (nie dotyczy Michasia S. z miasta na literę „S’ :-)!). Nie grałem, więc o wynik końcowy proszę pytać uczestników tej „rzeźni” :-). Następnie mięso ocalałych zostało poddane obróbce termicznej w saunie. Taka już nasza tradycja. Zwłoki zakopanych na śmierć … zakopaliśmy ;-).
Wieczór umiliła nam biesiada przy ognisku, która w przypadku niektórych osobników płci obojga przeciągnęła się gdzieś w okolice 2.00 rano. Reszta ruszyła rano na ryby. Tym razem udało się pojmać pstrąga mogącego dumnie dzierżyć miano ryby 40tego „Pstrąga Hańczy”. Szczęśliwym łowcą okazał się być Pavka „Morozow” Szymański z odległej Ostrowi Mazowieckiej, a ryba mierzyła 47 cm! Brawo! Oprócz tego potokowca padło kilka mniejszych ryb, z których większość złowiono na muchę. Tradycyjnie królował streamer.
Zakończenie miało miejsce przy budynku głównym stanicy, bo niebo lekko popłakało się na wieść o tym, że za chwilę uciekamy. Gratulecje dla zwycięzców, mnogość nie spodziewanych nagród (dzięki Sponsorzy!!!) i mocne postanowienie, że we Frąckach widziemy się wszyscy za rok!
Aha, dodam jeszcze tylko, że przez tegorocznego „Pstrąga Hańczy” przewinęło się niemal 50-sięcioro uczestników z Krosna, Lublina, Czarnego, Olsztyna, Wejherowa, Suwałk, Giżycka, Walił (?) i oczywiście Białegostoku. Wszystkim zaangażowanym w organizację tej wspaniałej imprezy serdecznie dziękuję.
Przemek Lisowski
Zdjęcia Piotr Zieleniak