Skip to main content
Ochrona WódSalmo Klub

Zróbmy coś!

Napisany przez 9 lutego, 2025Brak Komentarzy

Przez wiele lat nad podlaskimi wodami pstrągowymi panował względny spokój. Ot, ktoś wsypał na brzeg rzeczki stertę gruzu, innym razem wyciął kilka olch, czy wybudował staw z odprowadzeniem wody do rzeki. Te przepadki też irytowały mnie jako wędkarza, jednak mając w pamięci obrazki koparek ryjących w nurtach moich ukochanych rzeczek i strumyków sprzed kilku dekad, jakoś łatwiej było mi zaakceptować te przypadki ludzkiej głupoty. Może nie było idealnie, ale żyłem sobie spokojnie swoim wędkarskim życiem. Okazuje się jednak, że złe nie śpi. Kilka lat temu (1 stycznia 2018 roku) powołano do życia instytucję pod szumną nazwą Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie. Jest to moloch zatrudniający w całej Polsce niemal 7 tysięcy ludzi, których zadaniem ma być ochrona przed powodzią, suszą, „zrównoważone gospodarowanie wodami dla ochrony naszych zasobów wodnych i zapewnienie dobrej jakości wody dla obecnych i przyszłych pokoleń”. Tak właśnie zadania tej instytucji opisują „internety”. Łatwo wyliczyć, że na jedno województwo w naszym kraju przypada niemal 450-ciu pracowników Wód Polskich. Ile dobrego można zrobić taką armią ludzi?! A jednak konia z rzędem temu kto pamięta jakiekolwiek pozytywne osiągnięcie tej instytucji. Ja za to całkiem dobrze przypominam sobie ich nie tak odległe w czasie „zasługi”. Pierwsza z brzegu – zatrucie Odry w 2022 roku kiedy to szefostwo Wód Polskich szukało winnych wszędzie tylko nie we własnych szeregach. Kolejny sytuacja miała niestety miejsce we wrześniu ubiegłego roku. Mam na myśli powódź na Dolnym Śląsku podczas której pracownicy Wód Polskich tak skrupulatnie pochowali się przed opinią publiczną, że ta niemal nie zauważyła kto przed tego rodzaju zjawiskami ma nas chronić! Wyrywanie obwodów rybackich aby stworzyć wspaniały program „Nasze łowiska” z wędkowaniem w całym kraju za przysłowiowe „dwie stówki”. Przykłady można mnożyć…

Niestety, ale te tysiące ludzi zatrudnionych w Wodach Polskich musi się na co dzień czymś zająć. Porobiono więc strategie, plany, opracowano wytyczne i postanowiono zabrać się ochoczo do roboty. Nie wiem jak to wygląda w innych częściach naszego kraju, ale u nas na Podlasiu wygląda to źle – Cholernie źle. Na przestrzeni zaledwie kilku tygodni przeryto większe, lub mniejsze odcinki trzech rzeczek pstrągowych. Najpierw ciężki sprzęt wjechał na Sokołdę na odcinki powyżej Straży. Niby miało być to zwyczajne wykoszenie trzcin i innej roślinności porastającej brzegi rzeki, ale każdy, kto nie cierpi na głęboką wadę wzroku dostrzeże, że na wielu fragmentach Sokołdy jakoś dziwnym trafem na jej brzegach zalega roślinność wodna i powyciągane z niej kołki. Sprawa została zgłoszona do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska przez naszego Kolegę Jędrzeja i ta o dziwo wszczęła w tej sprawie postępowanie w sprawie wydania decyzji nakładającej obowiązek przeprowadzenia działań zapobiegawczych bądź naprawczych. Zapobiegać to tu można już tylko chyba kolejnym radosnym działaniom Wód Polskich.

A naprawiać owszem, jest co. I to niestety nie tylko na Sokołdzie. Niemal w tym samym momencie gruchnęła bowiem wieść o tym, iż przekopano rzekę Słoję powyżej Lipowego Mostu! A miało być prozaiczne naprawienie 30-metrowej wyrwy w brzegu. Potem okazało się, iż miano także RĘCZNIE usunąć zatory z rzeki na odcinku powyżej wspomnianej miejscowości. Byłem i widziałem to „ręczne” usuwanie. Ręcznie to pan sterował koparką, która w wielu miejscach wryła się w dno rzeczki wyrzucając na jej brzeg żwir, pnie drzew, roślinność. Ucierpiały także drzewa i krzaki na brzegu Słoi. A wszystko to miało miejsce zaledwie kilka tygodni po tarle pstrąga potokowego. Dotyczy to obu rzek. Na Sokołdzie gniazda zostały zamulone, a na Słoi najzwyczajniej wyrzucone przez koparkę na brzeg! Zarząd Okręgu PZW w Białymstoku złożył do Wód Polskich skargę na wykonawcę prac. Ponoć jest determinacja, aby sprawę doprowadzić do szczęśliwego dla wędkarzy końca. Tylko co to ma oznaczać? Że wrzucą do wody kilka wiader żwiru i zasadzą 5 drzewek? Śmiech przez łzy.

To niestety nie koniec tej opowieści. Kilka dni temu otrzymałem od Jędrzeja fotkę rozkopanych brzegów kolejnej podlaskiej rzeczki – Łosośnej. Początkowo myślałem, że zniszczeniu uległ zaledwie niewielki fragment cieku w pobliżu mostu na nowo budowanej drodze S19 koło miejscowości Kowale. Gdy przyjechałem na miejsce oczom moim ukazał się tragiczny widok. Totalnie rozkopany został około kilometrowy odcinek Łosośnej w górę i w dół od realizowanej inwestycji. Po co? Nie wiadomo. Skala zniszczeń przekracza wielokrotnie tą znad Sokołdy i Słoi. W nurcie rzeki nie zostało praktycznie nic.

Wracając do samochodu zobaczyłem śmigający nad wodą błękitny pocisk – zimorodek. Może tylko on tu przetrwał… Idąc bezradnie do samochodu wrzuciłem do wody kilka bali. Ot, taki symboliczny gest, który wcale nie uspokoił mojego sumienia. Relację zdałem oczywiście Dyrektorowi ZO PZW i przesłałem fotki. Mają pojechać, zobaczyć… Tylko co z tego, skoro tragedia już się wydarzyła. Ostatnie wydarzenia nad wodami w całej Polsce pokazują, że z przyrodą, środowiskiem, wędkarzami nikt i tak się nie liczy. Czy znaczy to, że mamy załamać ręce i nic nie robić? Nie! Niech każdy w swoim sumieniu rozważy, czy walki z tym niszczycielskim systemem i reprezentującymi go instytucjami nie podjąć. Wiem, że wielu z Was Wędkarzy (szkoda, że zdecydowana mniejszość) złożyła swoje uwagi do idiotycznego planu utrzymania wód opracowanego przez Wody Polskie. Utrzymania rozumianego jako ich konserwacja (czyli przerycie ich koryt koparami), odmulanie (czytaj – wyrzucenie na brzeg całego zalegającego na dnie żwiru) i mechaniczne usuwanie zatorów (czyli wyciąganie z nurtów wszystkiego, co spowalnia spływ wody, której przecież w naszym kraju tak brakuje!).

Wiem, że zgłoszone uwagi wzbudziły to lekkąa konsternację we wspomnianej instytucji. Wiem też, że to za mało. Trzeba kuć, bić, kąsać. Mamy pomysły co jeszcze możemy zrobić i teraz przyszedł czas, aby działać. Już nie w „internetach” i „fejsbukach”, ale w realnym świecie. O planowanych działaniach będziemy tu pisać. Wy też dawajcie znać co zamierzacie zrobić, aby powstrzymać niszczycieli naszej przyrody. Może naiwnie sądzę, że tym razem się uda. Jeśli jednak nawet nie spróbujemy, to potem będziemy żałować, że tej walki nie podjęliśmy.

Przemek Lisowski

Zostaw odpowiedź