Stało się, stało się, stało się co miało się stać, owad nie poleciał nosz k… mać – śpiewał Kazik Staszewski i tak właśnie się stało.
Jętka ’22 – o czym tu w ogóle pisać, może o dobrej organizacji imprezy – no była, o miłym towarzyskim spotkaniu – no to było jak zawsze, o pysznej jajecznicy przygotowanej przez Organizatorów – no ba! – (choć za rok proszę przyjeżdżać bez śniadania), a może o pstrągach – Ooooo tych akurat nie było prawie wcale !!!!

Zaczęliśmy tradycyjnie od spotkania w Ropnej Kurze…wróć….. Kopnej Rurze. Kur… Górze ! Było jedzonko i wymiana drwin na temat przynęt i zbędnych kilogramów, a także wegetariańska agitacja Kolegi Koli. Potem sru nad wodę. Nastroje były bojowe.
W tym roku rzek, na które można się rozjechać było jak na lekarstwo (truciznę), bo kilka z nich z rozgrywek zostało wyeliminowanych, bo to uchodźcy i zamknięte albo przyduchy, albo inne katastrofy (sorry prawilni uchodźcy).
Tego dnia telefon Sędziego Jerzego Łuckiego (pozdrawiamy) nie rozgrzał się od nadsyłanych zgłoszeń. Złowiono tylko jednego kropka, którego sfotografowano i zgłoszono – bycze 35.2 cm. Kolega Czarek złowił co prawda pstrąga, którego nie sfotografował, bo zapomniał telefonu a kolega Behemot miał pod nogami zwycięską rybę, która niczym zawodnik judo na macie poprzez Ippon w ostatniej sekundzie meczu niweczy plany lidera, no ale fakty są takie, jakie są i szapoba dla kolegi Rafała Bełbota, który zwycięzcą Jętki’22 został i tyle ! Wybiegłem trochę do przodu, ale drugi dzień zawodów się w ogóle nie liczy i o tym później. 🙂
Wieczorkiem wszyscy zjechali się na bazę, czyli do Zjazdu Sokołda, tutaj zmiana taktyki i polowanie już nie na ryby tylko na to kto jeszcze zjechał z jakimś dobrym napojem w bagażniku i oczywiście na pokoje, bo przecież po ognisku trzeba będzie się wyspać, a nie wsłuchiwać się w c z y j e ś wyginające ściany i czasoprzestrzeń chrapanie. 😛
Był jeszcze drugi dzień zawodów – można o nim zapomnieć i umieszczam go tu tylko z kronikarskiego obowiązku. Pamiętam jak przeklinałem pogodę, bo wiało niemiłosiernie i wszystkich świętych i że jętka będzie znów „po lekcjach” a na zawodach jest dupa blada i taki to był właśnie drugi dzień zawodów – ryb nie stwierdzono.
Fajnie było się spotkać i znów zobaczyć jak pod wpływem napitków i jadła w Rycerzach Pstrągowego Stołu odżywają ogniskowe baśnie o wielkich pstrągach, które łowiono, o nieprzebranej ilości ryb w rzekach i jętce, która leciała chmarami przysłaniającymi Słońce. Tak było.
Sir Behemoth